„Kiedy pociąg nieco zwalniał bieg od strony Włoch dojeżdżając Ursusa, ojciec zawsze śmiał się sam do siebie ,używał sarkazmu i mówił do mnie: zbieraj się ,zraz wysiadamy już „Warchołówek” ! Te określenia „warchołówek”, „warchoły” jakoś przyległy do Ursusa po wydarzeniach czerwcowych 1976 roku. Stały się prześmiewczym symbolem głupoty i bezczelności władzy” – opowiada Jerzy Woźniak, syn uczestnika strajków w czerwcu 1976 , późniejszego działacza „Solidarności”.
„ Najważniejszym materialnym punktem w geografii opozycjonistów z Ursusa, był po wprowadzeniu stanu wojennego pomnik czerwca 1976. Hasło : idziemy pod pomnik ! było znane chyba wszystkim, którzy zamierzali brać udział w upamiętnieniu dnia porozumień gdańskich z sierpnia 1980 roku czy innych zakazanych rocznic. Było to niebezpieczne, ponieważ milicja i służba bezpieczeństwa były na takie okazje w pełni gotowe. W odwodzie stały pojazdy z załogami ZOMO gotowe do akcji. Wokół pomnika, kładki, okolic basenu, kręciło się wielu tajniaków. Gdy taka demonstracja była planowana w dzień powszedni, po tzw. fajrancie, o godzinie 14, grupy robotników zamiast zajmować miejsce na przystanku MZK albo kierować się do tunelu w stronę peronów kolejowych, ruszały pod pomnik.”
Fot. Ze zbiorów J. Woźniaka. Działacze podziemnej „Solidarności” w Ursusie. Widoczni m.in. Janina Górecka, Czesław Latusek, Bogdan Bujak i Eugeniusz Korzeb.
Komentarze opinie