
Z wielką pompą odbyło się spotkanie inaugurujące czwartą edycję budżetu partycypacyjnego. Burmistrz Urszula Kierzkowska zaapelowała do mieszkańców miasta o aktywny udział i oczywiście ten apel trzeba poprzeć.
„Dzięki możliwości składania projektów, dyskusji nad nimi, a następnie oddaniu na nie głosu, stajemy się autorami wielu ciekawych pomysłów” – mówiła pani burmistrz.
To wszystko prawda. Jest odpowiedni zespół składający się z radnych, urzędników magistratu i obywateli i jest… całe 1 655 677 złotych, czyli 1% prognozowanego budżetu Ursusa. To i tak hojnie, bo mogło być tylko 0,5%, gdyż takie minimum ustala ustawa. Ale mogło być więcej. A nawet znacznie więcej. Tam bowiem, gdzie władze samorządowe naprawdę ufają mieszkańcom i pragną realizować ich potrzeby i marzenia, ten budżet, zwany zresztą najczęściej OBYWATELSKIM, przewyższa znacznie propozycję ursuską.
Oczywiście główną winę ponosi ustawodawca, który – jak sądzę – i chciał, i bał się zaufać obywatelom. Tak jak zresztą we wszystkich poczynaniach ustawodawczych ostatnich lat. Myślę jednak, że warto, aby samorządy nie szły tym asekuracyjnym tropem i wzniosły się ponad wieloletnie uprzedzenia często jeszcze tkwiące mentalnie w czasach socjalizmu, kiedy to władza zawsze wiedziała lepiej od obywateli.
Może warto zacząć od zmiany nazwy z PARTYCYPACYJNY na OBYWATELSKI, jak np. w lubelskim Chełmie, a już to tylko spowoduje zmianę optyki. Co Pani na to, Pani Burmistrz?
WOJCIECH PIELECKI
Fot. pl.wikipedia.org
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie