
Mieszkali w Ursusie we czwórkę: mama, tata i Krystyna Janda z siostrą. Ojciec budował fabrykę traktorów, która w razie wojny miała produkować czołgi, dlatego też studiował obok problemów budownictwa również zagadnienia zbrojeniowe.
Jak wspomina te czasy dla portalu koduj24.pl, wojna i wyobrażenia o niej to był koszmar, z którym żyła na co dzień. Jako typowe dziecko socjalizmu lat pięćdziesiątych była karmiona nieustannie filmami wojennymi. Mała Krystyna miała z tego powodu koszmarne sny, które powodowały, że budziła się z płaczem w nocy i biegła do rodziców do łóżka. Rodziców pamięta jako wiecznie zapracowanych i prawie nieobecnych w domu, co jej akurat dawało poczucie ogromnej swobody. Była bowiem dzieckiem z kluczem na szyi.
Jandowie mieszkali w typowym na ówczesne czasy bloku, w którym na parterze była biblioteka. Dzięki temu bardzo dużo czytała i – jak mówi – wypożyczała wszystko, jak leci, w kolejności alfabetycznej – od A do Ż. I dokładnie pamięta, że tak się stało, bo książki Stefana Żeromskiego też czytała.
Aktorka dziś mieszka w Milanówku, niecałe 20 km od Ursusa. Ostatnio poza pracą teatralną angażuje się politycznie, przez co weszła w konflikt z inną mieszkanką Ursusa – prof. Krystyną Pawłowicz, o czym zresztą pisaliśmy. Ale – jak powiedziała Magdzie Jethon dla wspomnianego portalu koduj24.pl – „postanowiłam, pierwszy raz od 1989 roku, przypomnieć, że artysta nie ma prawa mieć nic w dupie, za przeproszeniem. Są takie sytuacje, są takie okresy w życiu narodu, w życiu społeczeństw, że nie można być artystą tylko dla samej sztuki”.
Fot. filmweb.pl
Czytaj także:
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie