
Prawie dobę stali w kolejkach chętni pływacy, którzy chcą korzystać na stałe z ursuskiej pływalni Skalar. Zaczęli się ustawiać w znanym z socjalizmu porządku już w piątek o godzinie 9 rano. Sprzedaż biletów zaczęła się w sobotę o godz. 6.
Powstał komitet kolejkowy, pracownicy basenu donosili klientom herbatę i kawę, postarano się również o ławeczki do siedzenia. I tym się to różniło od doświadczeń z PRL. Ale tylko tym. Bo komitet kolejkowy dokładnie spisał wszystkich stojących. Kolejnych do kasy wyczytywano z listy. Kto się nie zgłosił, miejsce przepadało.
Kierownictwo pływalni zapewniało, ze karnetów jest dużo i dla nikogo nie powinno zabraknąć. Ursuscy pływacy jednak nie uwierzyli i woleli stać. W poniedziałek okazało się, że kolejka była nie specjalnie potrzebna, bo zostało jeszcze 135 wolnych miejsc, po które już nikt się nie ustawiał.
Jak to wytłumaczyć? Jest coś ostatnimi czasy w powietrzu, że odzywają się dawne nawyki?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Głupota rodziców, wyścig szczurów. Moje dziecko musi być naj, wszystko umieć. Basen, angielski, tenis tańce. Aż do porzygania dzieci, które zmęczone nie mają czasu juz na nic :(
Moim zdaniem umiejetnosc plywania u dziecka jest istotna także dla jego rozwoju fizycznego a nie każdy zdąży dowieźć dziecko na basen w tygodniu na 16:30 stąd pewnie kolejki