
Śmiało można być dumnym. Ursus jest najbezpieczniejszą dzielnicą Warszawy. Jego mieszkańcy rozrabiają umiarkowanie, jeżdżą samochodami, przestrzegając generalnie przepisów ruchu drogowego, najmniej kradną, włamują się etc. Tak przynajmniej twierdzimy my sami, ludzie z Ursusa. I tak jest w świetle policyjnych statystyk.
Skąd taki pozytywny wynik?
Policji nie pytamy, bo ona - i słusznie - większość zasług przypisze sobie. Korzystamy z ankiety, którą przeprowadził na potrzeby swojej pracy naukowej magistrant Uniwersytetu Warszawskiego. I cóż się okazuje? 79 proc. z nas uważa, że w Ursusie jest bezpiecznie, a niektórzy nawet twierdzą, że bardzo. 88 proc. jest zdania, że Ursus to dobre lub bardzo dobre miejsce do życia, również z powodu bezpieczeństwa. Ale także dlatego, że stosunki sąsiedzkie są tu zdecydowanie lepsze niż gdzie indziej, są bardziej familiarne, na sąsiadów można liczyć. A to wpływa nie tylko na poczucie bezpieczeństwa, ale na faktyczne bezpieczeństwo, bo - jak mówi policja - "czujne oko sąsiada to często pierwsza przeszkoda dla przestępców".
Na pytanie o szczególnie niebezpieczne miejsca, 56 proc. z nas mówi, że takich nie ma i generalnie nie boi sie wychodzić z domu po zmroku. Tyle samo twierdzi, że policja w sposób widoczny patroluje ulice dzielnicy. Ale... 50 proc. uważa, że patroli jest nadal za mało, a ich skuteczność ocenia następująco: 8 proc. wysoko, 49 proc. średnio.
Z tymi naszymi opiniami zgadzają się - choć z ich punktu widzenia - policjanci. Przestępców odstrasza bowiem faktycznie widoczna obecność policji na ulicach, jej skuteczność w wykrywaniu sprawców, sąsiedzka współpraca, która bardzo pomaga w pracy operacyjnej śledczych, wreszcie dość powszechnie odczuwalna dezaprobata dla wszelkich działań naruszających prawo. Dlaczego akurat ta dezaprobata społeczna w Ursusie jest tak duża? Składa się na to splot czynników, ale na pewno ważna jest owa familiarność społeczności osiedlowych, działalność oświatowa na styku szkoła-policja i to, że Ursus jest co raz bardziej miejscem ludzi na dorobku, młodych, którzy przywiązują ogromną wagę do miejsc dających im komfort życia. I strzegą tego. To jest swoista społeczna aura, którą trudno pomierzyć, ale jeśli jest, to jest OK. A jest. Badani przez socjologów warszawiacy, gdzie by chcieli zamieszkać, gdyby nie mieli żadnych ograniczeń, odpowiadają najczęściej, że w Ursusie albo w Rembertowie. Bo taka jest opinia i materialna prawda o tych dzielnicach - są najbezpieczniejsze w Warszawie.
W ubiegłym roku w Ursusie było tylko dziewięć rozbojów. Czyli mniej niż jeden miesięcznie. Taka statystyka też działa na wyobraźnię. Bo jeśli nawet jej się nie zna, to samoświadomość społeczna to podpowiada. I dlatego w tym naszym miejscu na Ziemi żyje się co raz lepiej.
WOJCIECH MARCICKI
Fot. youtube.com
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czy nie jest to manipulowanie poczuciem bezpieczeństwa mieszkańców? Jak będą ujawniać dużo przestępstw i wykrywać sprawców, to poczucie bezpieczeństwa zmaleje, bo ludzie w Ursusie poczują się zagrożeni ilością spraw. Może lepiej nic nie ujawniać wtedy poczują się bezpieczniej? Chodzi mi o to , że taka babcia Michalina z ulicy Pużaka ma w nosie rozboje, bo wieczorem modli się w domu o to, żeby trzeci raz nie włamali się jej do piwnicy, a jej wnuk, który przyjechał do niej z Grudziądza boi się wieczorem wyjść do sklepu, bo ciągle go zaczepiają miejscowe lumpy. Nie zgłasza tego, bo raz próbował i odesłali go na Opaczewską. Czy wg statystyk Ursus jest aż taki bezpieczny?