
Stacja kolejowa Warszawa Niedźwiadek powstała trzy lata temu i nikt nie musiał palić ognisk na torach, żeby powstała, tak jak w przypadku pobliskiego przystanku Warszawa Ursus.
Dwie stacje – Warszawa Ursus i Ursus Niedźwiadek – dzielą dwie minuty jazdy pociągiem. Ta pierwsza była przystankiem WYMUSZONYM przez robotników fabryki. Ponieważ pociąg jadący z Warszawy przy fabryce nie przystawał, oni wielokrotnie zatrzymywali go, rozpalając ognisko na torze (jak wracali z pracy) albo pociągając za hamulce bezpieczeństwa (kiedy do pracy jechali). Ówczesna władza dziwnie opornie reagowała na potrzeby robotników Ursusa, nie kwapiąc się z budową normalnej stacji. Dopiero kiedy w grudniu 1926 r. zatrzymali – nie wiedząc o tym, że tak się stanie – pociąg z salonką prezydenta Ignacego Mościckiego, a ten zaprosił ich do środka i uważnie wysłuchał, przystanek Ursus (jeszcze nie Warszawa) został zbudowany.
Stacja Niedźwiadek nie ma oczywiście takiej bogatej historii, ale w gruncie rzeczy powstała też z potrzeby – i protestów – mieszkańców Ursusa, tyle że tych głównie, którzy jechali do pracy w odwrotnym kierunku – do Warszawy. Ile było starań i apeli, to tylko w Ursusie wiadomo. Wreszcie stało się. Jest fajny dworzec, z którego i na który z przyjemnością się odjeżdża i przyjeżdża. Są windy dla niepełnosprawnych, rodziców z dziećmi czy podróżnych z dużym bagażem. Architektura przypomina styl Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. A z peronu prowadzi bezpieczne przejście do zbudowanego obok parkingu przesiadkowego „Parkuj i Jedź”, który zresztą pełni też w dużej części rolę parkingu osiedlowego. Stacja Warszawa Niedźwiadek kosztowała 16,26 mln zł. I nie trzeba było na torach zatrzymywać prezydenta RP.
W okolicy dworca mieszka ok. 20 tys. ludzi, stoją zaś: 111 budynków mieszkalnych, szkoła podstawowa, gimnazjum, 4 przedszkola, żłobek, pływalnia, poczta, przychodnia NFZ, liczne sklepy, apteki, ogródki działkowe, kościoły. No i jest pętla autobusowa linii 187, 197, 307, 401, 517 i N35, a także przystanki dla 716, 194, N85.
A dlaczego o tym piszemy? Bo minęły właśnie TRZY LATA od otwarcia stacji, a my już tak przyzwyczailiśmy się do jej istnienia (i do P+J), że mało kto pamięta, jak psioczyliśmy, wysiadając kilka kilometrów dalej. No i wtedy chciało sie ogniska palić... A dziś? Co najwyżej papieroska - w drodze do domu, autobusu lub na parking. (po)
Fot. ztm, wikipedia, mostostal
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Bardzo ciekawy artykuł! Zupełnie nie znalem tej historii. Więcej takich publikacji! :) Pozdrawiam!
A może napiszemy coś na temat wind na nowej stacji Warszawa Ursus-Niedźwiadek. Ich częstotliwość psucia się przechodzi chyba wszelakie statystyki. Super, że są, szkoda że tak często nie działają.